wtorek, 31 grudnia 2013

Książka, czapka i Nowy Rok.

Wczoraj skończyłam czytać "Opowieść ojca przez mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu" Ruperta Isaacsona. Sięgnęłam po nią w bibliotece dzięki Maknecie i środowej akcji. Ciężko mi idzie ostatnio czytanie książek z "życia wzięte". Ta jednak ujęła mnie bardzo brakiem ckliwości, normalnym opisem bardzo trudnego życia i ogromną walką o syna. Siła miłości rodzicielskiej jest niezmierzona. Z zapartym tchem śledziłam upór o każdy maleńki znak poprawy. Oceniam tę książkę z punktu widzenia rodzica mającego zdrowe dzieci i bardzo mi się podobała.
Teraz dla zmiany nastroju znowu skandynawski kryminał. A co! Jest to"Plac dla dziewczynek" Leny Oskarsson. Jak zwykle chodzi o morderstwo w sielankowym miejscu Szwecji. Na razie przeczytałam 20 stron i chyba mi się podoba.

Jeśli chodzi o druty, to zrobiłam czapkę do kompletu( a przecież nie nosi się kompletów) The Vampyre.



Wzór: własny-Red braid
Druty: 3,75
Włóczka : Silvija
No i właśnie jeśli chodzi o włóczkę. Robiłam na mniejszych drutach niż "wampira", bo chciałam, żeby czapka była bardziej zwarta. W trakcie robienia wychodziła zbroja, nie czapka. Po zmoczeniu bardzo zmiękła i wyciągnęła się, więc jest dłuższa niż zamierzałam.
W komplecie wygląda tak:

Marzena z "Wełnianych myśli"zakazała używania lampy, to Własny Mąż ustawił mnie w jedynej plamie słońca jaka była na podwórku i dopiero dostałam naturalną lampą po oczach. Rozświetliło mnie okrutnie. Nie widać zmarszczek.

I z tym słonecznym promykiem przystępuję do życzeń noworocznych.
Aby nigdy nie zabrakło nam włóczek do wyrobienia, aby trafiały nam się tylko piękne projekty, abyśmy (zwłaszcza ja) zawsze właściwie dobierały kolory do projektów, a przede wszystkim, aby starczyło nam zdrowia i radości z przerabiania setki, tysięcy metrów wełen, bawełen, bambusów, jedwabi i innych cudów. Do siego roku!!!!!!!!!!

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Flare i inne "cuda".

Przed świętami skończyłam Flare  Veera Välimäki . Oczywiście nie użyłam wełny jakiej trzeba było, tylko jaką miałam, bo mi się spieszyło. Latem kupiłam bambus Alizee, bo chciałam zrobić sukienkę Missoni. Kupiłam tego okrutnie dużo, bo wydawało mi się, że zabraknie. I teraz wyrabiam, wyrabiam, wyrabiam.


 Zdjęcia są niezłe. Ciągle byłam w ruchu, bo było zimno i to bardzo. A bambus jest bardzo "ciepły".



wzór: Flare
włóczka: Bamboo Fine Batik Design kol. 3255
druty:2,5 lub 2,75

 Wzór jest super rozpisany, robi się go szybko, miło i przyjemnie. Mimo,że robiłam na drutach 2,5, albo 2,75(nie pamiętam), to mój wytwór się wyciągnął. Jakby co to rękawy miały być 3/4, a jakie są to widać. Z rękawów wiszą sznurki, bo nie wiem jeszcze, co mam z nimi zrobić. Myślę.

Wykorzystałam sytuację, że fotograf nie pracuje i mógł mi pstryknąć parę fotek, przebrałam się w sweterek skończony w maju. Cieplej wcale nie było. Ale czego nie robi się dla sztuki.




Wzór: podpatrzony u Eleny Kuzminy
Włóczka: bawełna, kupiona dawno temu i nie pamiętam jaka.
Druty: 3,25 i 3,75
Bardzo lubię ten sweter i często go noszę.

Jeszcze zrobiłam czapkę, ale to już jutro, albo pojutrze. Na razie!

środa, 25 grudnia 2013

Świąteczne lenistwo i przedświąteczne robótki.

Wigilię z tłumem ludzi, z obżarstwem, rozmowami, zabawami, prezentami mamy za sobą. Było rodzinnie, wesoło, świątecznie.

Na zdjęciach moja siostra z dziećmi i mój mąż podczas gry, która wzbudziła wielkie emocje i płacz, gdy trzeba było ją przerwać z powodu bardzo późnej pory.
Zakończyliśmy koło północy.
Moja cudna siostrzenica Misia siedzi w princesce, którą zdążyłam uszyć przed samymi świętami i spakować jako prezent. Olbrzymią radością było usłyszeć po całym dniu pracy: "Mamo, to ta sama, którą chciałam!" A chodziło o widzianą w Zarze podobną, ale kosztującą potworne pieniądze. Jedyny minus to klamerka, która cały czas się odpina. Wujek "Pomysłowy Dobromir", udoskonalił ją gumką recepturką, a po świętach muszę to zmienić.


Dzisiaj, w pierwszy dzień świąt, błogie lenistwo. Mateusz z Marzeną poszli świętować do Marzeny rodziny, Mikołaj ciągle śpi a my się lenimy. Jest bosko!
Przed świętami skończyłam, zmoczyłam, zblokowałam The Vampyre . Justyna Lorkowska super rozpisała wzór. Do robótki wykorzystałam wełnę Silvija, zakupioną w e-dziewiarce. W trakcie robótki wydawała mi się szorstka i trochę mnie to martwiło. Po zblokowaniu okazało się, że jest miękka i miła w użytkowaniu. Chusta wyszła wielka!! To dobrze, bo będę się nią otulać w zimne dni, kiedy nastąpią, bo na razie ciągle jesień.
Zdjęcia robiła Marzena. ja wówczas walczyła w kuchni.





włóczka:Silvija kol.26, 70%wełny, 30% jedwabiu (6,1 motka)
druty:4,5
Dzisiaj wdziałam na siebie Gorgeouse Ruby. Zrobiłam ją rok temu z Drops Alpaca. Bardzo lubię te włóczkę, kolor i wzór Effci. To mój ulubiony sweterek i noszony często.



włoczka: Drops Alpaca kol.7240
druty:3.25
Tak jakoś wyszło, że dzisiaj środa, więc chwila o książce. 
Kończę właśnie"Włoskie buty" Henninga Mankella. Rewelacja! Muszę jednak uprzedzić, że to może być niezbyt miarodajna opinia. Zapałałam do Mankella miłością bezwarunkową i dozgonną od pierwszego przeczytanego zdania. Kurt Wallander jest moim ulubionym policjantem. Jego życie pełne problemów prywatnych, ze zdrowiem, z alkoholem powiązane z dochodzeniami wciągało mnie bez reszty. Pozostałe kryminały niezwiązane z Wallanderem tez są super. Jednak dla mnie najlepszą jego książką jest "Comedi Infantil". Piękna książka! W baśniowy sposób opowiadająca o małym chłopcu, żyjący w Afryce , w kraju ogarniętym wojną. Chłopiec przeżył straszne chwile, ale jest to opowiedziane w cudowny sposób. 
Kupując "Włoskie buty" byłam święcie przekonana, że jest to kolejny kryminał. O jak się myliłam! Frederic Welin jest lekarzem, który popełnił w swoim zawodowym życiu bardzo duży błąd lekarski. Nie mogąc wyzwolić się z wyrzutów sumienia, zaszywa się na wyspie i żyje z psem i kotem i mrowiskiem w salonie. Pewnego dnia odwiedza go Harriet, kobieta, którą kiedyś kochał i porzucił. Od tej chwili jego życie zostaje wywrócone do góry nogami. Kolejna fantastyczna książka! Czytajcie!
Wesołych!!!!

wtorek, 24 grudnia 2013

Już są święta!

Zdrowych, radosnych, pełnych ciepła i miłości Świąt Bożego Narodzenia. Życzenia przesyłam wszystkich przez aniołka odzianego w The Vampyre

środa, 18 grudnia 2013

Środa z drutami i książkami.

Od paru dni robię  The Vampyre Justyny Lorkowskiej. Bardzo dobrze rozpisany wzór. Robi się go łatwo i przyjemnie. i miałabym go zrobionego, gdyby nie moja super umiejętność czytania ze zrozumieniem. Wzięłam go do samochodu, bo udawaliśmy się do Warszawy i potrzebowałam robótki, gdzie nie trzeba za dużo myśleć. Tylko, że ja wcale nie myślałam i musiałam spruć cztery godziny pracy. Za głupotę się płaci. Niestety. A do tego okazało się , że zabraknie mi włóczki. i jeśli mój dostawca, czyli Marzena nie dowiezie mi, to na zakończenie szala sobie poczekam. Nie chcę płacić za przesyłkę jednego motka, a na więcej mnie na razie nie stać. No cóż.

Jeśli chodzi o książki, to też najlepiej nie jest. Skończyłam "Gotland". Rewelacja. Gorzki opis Czechosłowacji z czasów, które trochę pamiętam, albo o których czytałam lub oglądałam filmy.
Natomiast tę , którą aktualnie czytam, czyli "Skyliner" Andrzeja Krajewskiego poleciła mi siostra. Zawsze czytałyśmy to samo, miałyśmy podobne opinie na temat już przeczytanych . Tym razem się totalnie minęłyśmy. Męczę ją okrutnie.Rzecz dzieje się w powojennym Wrocławiu. Bohater, młody człowiek, ubrany i zachowujący się ekstrawagancko, barwnie jak na tamte czasy, słuchający amerykańskiej muzyki, niepracujący, ale obracający pieniędzmi. Świat ZMP, komuny, konieczność wcielenia do wojska zmusza bohatera do próby ucieczki z kraju. Na okładce notka porównuje autora do Tyrmanda i Głowackiego. Jak dla mnie jest do dość solidnie przesadzona opinia. Nie chcę nikogo odżegnywać od czytania tej książki. To, że mnie się nie podoba, nie znaczy,że nie zachwyci kogoś innego,np mojej Siostry.

Zrobiłam jeszcze parę zdjęć Ishbel.

środa, 11 grudnia 2013

Środa.

Dzisiaj miałam bardzo pracowity dzień. Pojechałam z moją klasą na basen. Ponieważ moja metropolia, coraz ładniejsza, ale nie posiada porządnego basenu. Pojechaliśmy więc do oddalonego o 40 km Darłowa. W drodze w jedną i drugą stronę pracowałam nad ukończeniem Ishbel. Wyszalałam się z dzieciakami w wodzie, na zjeżdżalniach, zrobiłam ładnych parę basenów. po powrocie znowu siedziałam nad chustą. A wszystko przez to, że dziś jest środa i chciałam coś pokazać. No to pokazuję.Na razie we fragmentach. Jak wyschnie, to będzie na ludziu, albo na Złotej.


Włóczka to Filigran Lace kolory 44 i 2526, a druty 3,75.
Wzór Isbel od dawna mi się podobał. Do zakupu zmobilizowała mnie zbliżająca się gwiazdka i chęć zrobienia prezentu mojej przyjaciółce Asi. Mogę pokazywać zdjęcia do bólu, bo Asieńka nie wie, że piszę bloga. Kolory chusty są w zimnej tonacji, ale myślę, że będą do Asi pasować. Dała mi wolną rękę w wyborze wzoru i kolorów. Mnie się podoba. Wzór jest bardzo prosty w robocie, łatwo przyswaja się kolejne rządki. Ta prostota jest piękna!

 To teraz Czas na książki.
Dwie górne już przeczytana, a dolna w trakcie.
Pierwsza to "Grecy umierają w domu"huberta Klimko-Dobrzanieckiego. Piękna książka! Książka o miłości O miłości syna do ojca i miłości syna do matki. Sakis jest Grekiem, który urodził się w Polsce. Jego rodzice wyjechali z Grecji po zakończeniu wojny domowej. W Polsce był Grekiem, w Grecji, do której po latach wrócił był Polakiem. Ojciec nie potrafił się odnaleźć w polskiej rzeczywistości, marzył o powrocie. Matka haftowała kaszubskie wzory, aby utrzymać rodzinę. Klimko-Dobrzaniecki pięknie oddaje rozdarcie kulturowe, historyczne, emocjonalne. Polecam!!!
Druga to "Dziewczyna ze śniegiem we włosach" Ninni Schulman. Czy ja już pisałam, że uwielbiam kryminały? Jeśli tak to powtarzam: bardzo lubię.Bardzo dobry kryminał! Magdalena Hansson jest dziennikarką. Po rozwodzie wraca z synem do Hagfors, rodzinnego miasteczka. Rozpoczyna pracę w lokalnej gazecie. Miało to być zajęcie opisujące senne miasteczko i jego codzienne życie. Szybko okazuje się, że jak zwykle w Skandynawii nic nie jest takie proste. Morderstwo dwóch młodych dziewcząt wstrząsa lokalną społecznością. Bardzo szybkie tempo, wiele wątków, ciekawe postaci. Polecam również.
No i trzecia pozycja to "Gotland" Mariusza Szczygła. Wreszcie dostałam tę książkę w bibliotece. Opisuje ona kilka znanych postaci Czechów. To niesamowite, że jesteśmy z Czechami z sąsiadami, a niewiele wiemy o sobie. Bardzo mądra książka.

niedziela, 8 grudnia 2013

Do trzech razy sztuka.

Najpierw był efektowny i całkiem ładny rozpinany sweter z Phildara. Bardzo ładny, ale ja w nim wyglądałam jak w namiocie. Miałam go ze dwa razy na sobie. Sprułam. Zaczęłam następny, prostszy, mniejszy i mój własny. I znowu coś mi nie leżało. Pod szyją nie tak, brzydkie wykończenie rękawów. Znowu założyłam ze dwa razy i wepchnęłam głęboko do szafy. Naczytałam się dużo na innych blogach na temat uwalniania robótek i wyciąganiu trupów z szafy. No i wyciągnęłam. Przerobiłam, wyprałam i jutro idę w nim do pracy.
Teraz zdjęcia. Nie ma ich dużo. przestało dziś wiać i Mąż wygonił mnie na sesję podwórkową. Było "bardzo" ciepło.



Wełnę kupiłam dwa lata temu, podczas naszego średnio długiego pobytu w Niemczech. Biała to bawełna Catania firmy Schachenmayr. Ta druga jest melanżem ciemno niebieskiej i białej, ale co to jest, za diabła nie pamiętam. Oczywiście, jak doszłam do dekoltu, zauważyłam skazę na samym przodzie. Nie chciało mi się pruć i tak zostało. W końcu to jest ręczna robota i nie wszystko musi być idealne. do robótki użyłam drutów 3,5. Robiłam od dołu na okrągło do wysokości rękawów. Ramiona kształtowałam skróconymi rzędami. Dekolt mógłby być większy, ale musiałabym za dużo pruć . Jest więc idealnie.
Wykorzystując fotografa zrobiłam zdjęcia swetra ukończonego w czerwcu, czyli w erze przed blogowej. Bardzo lubię bloga i projekty Eleny Kuzminy. I to jest właściwie jej projekt.



Włóczka to Sonata o kolorze bardzo jasno miętowym. Kiedyś kupiła ją, zrobiłam z niej sweter, który nie był w moim stylu. Na szczęście ten jest ulubiony.
Ponieważ robię na drutach dość długo, to będę starała się pokazywać moje wcześniejsze prace. Chyba.

sobota, 7 grudnia 2013

Sobotni spacer.

Po wczorajszej potężnej wichurze, dzisiaj ciągle wiało, ale lżej. Nad morzem wiatr to zupełnie normalna sytuacja. jednak to co było wczoraj wykraczało poza normalność. Po obfitym śniadaniu postanowiliśmy zabrać nasze maleństwo na spacer nad morze, że by zrobić parę fajnych fotek. Sztormowe morze jest cudne! Wzburzone, falujące, huczące! Coś pięknego! Chcieliśmy zrobić dużą pętlę zakończoną w knajpie u Szwagra. Niestety Barnaba, nasz pies zmienił nasze plany. Po drodze wytarzał się w super cuchnącej wielkiej kuuuupie.


 No cóż. Postanowiliśmy opłukać go w morzu i iść dalej. Barnaba miał inne plany. Nie lubi się kąpać sam. Wciągnął do zabawy Męża.



Kiedy mąż wykręcał mokre skarpetki, Barnaba wolny czas wykorzystał na okopanie pozycji.


No i moja chwila dla fotoreportera.

Wróciliśmy do domu, wypraliśmy psa i znowu ruszyliśmy nad morze, tylko już miastowe, a nie nasze wsiowe.

A tutaj "Biegająca  z mewami".


I jeszcze parę fotek z portu i mola. Poziom morza jest bardzo wysoki, właściwie równy z nawierzchnią portową. Mnóstwo ludzi w porcie czyhających na super ujęcia zdjęciowe.


No i tyle. Było cudnie!!!
Super spacer zakończony najpyszniejszy na świecie plackiem po węgiersku u Szwagra. 
Pasiak bawełniany, o którym pisałam w poprzednim poście, uratował się. Zdjęcia będą jutro, bo już szaro i nie chce mi się przebierać. Pozdrawiam gorąco.